Artykuły o Second Life

Część 2 - Historia 3-letniego awatara

W dzisiejszym artykule postaram się w wielkim skrócie przedstawić moje dotychczasowe trzy lata w Second Life. W pewne sposób były one owocne. Nawiąże tutaj też do wielu miejsc, które postaram się w następnych artykułach opisać równie krótko.

Kiedyś, przeglądając jakieś stare numery pisma komputerowego, natrafiłem na artykuł o Drugim Życiu. Opisywano tam, że świat ten jest tworzony przez rezydentów, każdy ma awatara, którego sam kreuje, że nie wolno rozmawiać o swoim realnym życiu i wiele, wiele innych. W pewien sposób mnie to zainteresowało. Postanowiłem zatem poszukać w internecie nieco informacji i natrafiłem na oficjalną stronę Second Life, jak i na polskie forum. Na oficjalnej stronie się zarejestrowałem, ściągnąłem odpowiednią aplikację i ją zainstalowałem.

Kiedy pierwszy raz logujemy się do Second Life, natrafiamy na wyspę startową. Kiedy przejdziemy ją sobie na spokojnie, ucząc się, jak się poruszać w wirtualnym świecie, możemy przejść, a raczej teleportować się do już tego właściwego świata. Ale zanim to zrobimy, to uczymy się jak chodzić, jak latać, jak zmienić wygląd awatara, jak się posługiwać mapą. Mamy też krótką lekcję interakcji z obiektami, których w Second Life jest pełno.

Kiedy już znalazłem się w tej prawdziwej części wirtualnego świata, nie zrobił on na mnie wielkiego wrażenia. Wtedy tez miałem za słaby komputer. Po tygodniu odstawiłem SL, by powrócić po półrocznej przerwie.

Wróciłem dlatego, że w internecie przeczytałem o cyfrowej wersji znanego nam miasta, Krakowa. Owszem, był Second Krakow. Sukiennice, rynek, kościół Mariacki i parę innych, charakterystycznych budowli. Wtedy też zacząłem nieco więcej przebywać w Second Life, rozmawiać z ludźmi. Mój awatar był też coraz częściej modyfikowany przeze mnie. Poznawałem też coraz lepiej narzędzia, które służyły do kreowania świata, a mianowicie narzędzie do budowy i edytowania obiektów. Second Life ma też własny język skryptowy, LSL (Linden Scripting Language). Można powiedzieć - raj dla kogoś takiego, jak ja.

W Second Life robiłem wiele rzeczy, od braniu udziału w różnych konkursach, poprzez zwiedzania kolejnych polskich miejsc (Second Poznan, Second Wroclaw, Second Katowice), aż do pierwszej pracy, jaką miałem. A była to praca z nowymi rezydentami, którzy pojawiali się za każdym razem, kiedy w telewizji mówiono o Second life i polskich miejscach. Praca trudna, bo tez nie za bardzo znałem SL, by pomagać. A odpowiadanie kilkudziesięciu osobom jednoczesne było trudne. Tak dwa tygodnie w SL mi minęły - pomoc innym.

Potem pojawiła się Polska Republika - pierwszy region z własną konstytucją, królową i rządem. Miałem nawet tę przyjemność, by być ministrem przez krótki czas. Przy okazji tego regionu miałem własną galerię i redakcję lokalnej gazety.

By nie przedłużać tej historii, napisze jeszcze moje ostatnie dokonania w Second Life, a mianowicie fakt dostania się do grupy polskich mentorów na polskiej wyspie startowej. Był to krok milowy. Wyspa dla nas. Dla mnie była to nauka wielu zasad, jakie w Second Life panują. Dość długo pomagałem nowym rezydentom. Niestety, realny świat wymógł na mnie zrezygnowanie z funkcji mentorskiej.

Aktualnie rzadko wchodzę do Second Life, ponieważ skupiam się na sprawach związanych z uczelnią oraz projektem konińskim, o którym wspomnę.

Na koniec dodam, że następne artykuły będą opisywały nieco polskie miejsca, by potem przejść do bardziej szczegółowych opisów Second Life oraz by pokazać, że nawet nasze miasto może zaistnieć z wirtualnej rzeczywistości, aby osoby z całego świata mogły zobaczyć nasze konińskie zabytki i historię miasta.

Zatem do następnego razu.

2010-03-11, Piotr Górski

© 2015-2019
2022 Translates by Google Translator